SPOTKANIE OPŁATKOWE KOŁA PRZYJACIÓŁ FUNDACJI JANA PAWŁAII-12 XII 2010r.

Posted on: December 20th, 2010

Niepowtarzalny nastrόj świąt Bożego Narodzenia towarzyszy spotkaniom opłatkowym Nowojorskiego Koła Przyjaciόł Fundacji Jana Pawła II. Tak było i tym razem!

Przyjaciele i ofiarodawcy Fundacji, spotkali się na tradycyjnym opłatku w drugą niedzielę grudnia w restauracji Princess Manor na Greenpoincie. Zebranych na sali bankietowej gości serdecznie powitał prezes Koła – Mieczysław Pająk.

Przypomniał on, że celem Fundcji jest rozpowszechnianie nauczania Jana Pawła II i zachowanie pamięci o Papieżu Polaku, a także prowadzenie Domu Polskiego na Via Cassia w Rzymie, gdzie znajduje się ośrodek dokumentacji pontyfikatu Jana Pawła II oraz wszekie pamiątki i publikacje o Ojcu Świętym.

Kapelan Koła ksiądz Jarosław Lawrenz poprowadził modlitwę i pobłogosławił opłatki. Zgodnie z polskim obyczajem dzieliliśmy się opłatkiem, składając sobie wzajennie życzenia świąteczno-noworoczne. Następnie odbyło się uroczyste ślubowanie nowo wybranego zarządu Koła Fundacji w Nowym Jorku.

Młodzież z Polskiej Szkoły Dokształcającej im. Kazimierza Pułaskiego przy parafii świętej Franciszki de Chantal z Boro Park przedstawiła historię o narodzeniu Pańskim. Na scenie pojawiły się postacie z tradycyjnej szopki polskiej: Anioł, Adam, Ewa, Maryja, mały Jezus, Jόzef, pasterze, Żyd i Trzej Krόlowie przybyli z Polski. Występ dzieci oraz wspόlne kolędowanie, ktόre poprowadziła pani Barbara z zespołem Kłosy, wprowadziły nas w atmosferę świąt Bożego Narodzenia.

Najwięcej radości sprawiło dzieciom przybycie święgo Mikołaja, ktόry rozdał wszyskim milusińskim upominki świąteczne.

Wielkie emocje jak zawsze towarzyszyły świątecznej loterii. Nasi goście i przyjaciele oraz członkowie Zarządu ofiarowali na loterię wiele atrakcyjnych prezentόw. Cały dochόd ze sprzedaży losόw został przekazany na rzecz Fundacji Jana Pawła II w Rzymie.

Na uroczystość opłatkową przybyli księża z polskich parafii, przedstawiciele mediόw i polskich biznesόw, nauczyciele oraz prezes Centrali Szkόł Dokształcających – Dorota Andraka. Spotkanie upłynęło w radosnej, świątecznej atmosferze wśrόd przyjaciόł.

Koło Przyjaciόł Fundacji Jana Pawła II w Nowym Jorku zaprasza wszystkich zainteresowanych działalnością Fundacji i naszego Koła na nasza stronę internetową: www.jp2fny.org.

ZOFIA TWAROWSKA

ZEBRANIE SPRAWOZDAWCZO-WYBORCZE NOWOJORSKIEJ FUNDACJI JANA PAWŁA II – 2010r.

Posted on: December 13th, 2010

W niedzielę 21 listopada odbyło się walne zebranie naszego Koła Przyjaciόł Fundacji Jana Pawła II. Przed zebraniem uczestniczyliśmy we Mszy świętej koncelebrowanej, ktόrą odprawił proboszcz parafii świętego Stanisława Kostki Marek Sobczyk wraz z księdzem Janem Szylarem.

Po Mszy św. udaliśmy się na zebranie do szkoły parafialnej świętego Stanisława Kostki. Obrady rozpoczęliśmy modlitwą z prośbą o owocne obrady, ktόrą odmόwił z nami ksiądz proboszcz Marek Sobczyk.

Prezes Fundacji Mieczysław Pająk przedstawił porządek obrad. Jako pierwszy został odczytany protokόł z walnego zebrania odbytego w roku ubiegłym. Następnie poszczegόlne komisje złożyły sprawozdania ze swej działalności za rok 2009/10.

Komisja nominacyjna w składzie: Anna Raj i Maria Lorentowicz przedstawiły nowy zarząd Koła. Przewodnicząca Anna Raj przeczytala protokόł z pracy komisji. Swoją zgodę na dalszą pracę w Zarządzie Koła wyraziło 17 członkόw. Do pracy w Zarządzie na nadchodzący rok dokooptowano trzy nowe osoby: Reginę Krupę, Annę Kurzynę i Marka Bąka. Prezes przedstawił też plan pracy naszego Koła na nadchodzący rok. Został on zaakceptowany przez członkόw Fundacji.

Na zebraniu obecnych było 47członkόw Koła,18 członkόw zarządu i 8 gości. Spotkanie zakończyliśmy modlitwą w intencji beatyfikacji Sługi Bożego Jana Pawła II.

PIELGRZYMKA DO FATIMY I SANTIAGO DE COMPOSTELA – 19 października 2010 r.

Posted on: December 4th, 2010

Jesteśmy pielgrzymami na tej ziemi. Wciąż podążamy ku miejscom, w których każdy z nas odnajduje wewnętrzny spokój i równowagę ducha. Podążamy, aby napełnić się świętością, aby poczuć Boże błogosławieństwo.

Są takie miejsca, w których można tego wszystkiego dostąpić. Marzymy całe życie, planujemy dotarcie do nich, czynimy przygotowania. Serce się raduje, gdy plany zostaną zrealizowane, a marzenia się spełnią. A kiedy jest już po wszystkim, aż trudno uwierzyć, że to, co do niedawna było właśnie w sferze marzeń, stało się historią.

Przecież nie tak dawno zostało rzucone hasło – wybieramy się do Fatimy i Santiago de Compostela. Przecież nie tak dawno zapisywaliśmy się na listę uczestników pielgrzymki. Przecież nie tak dawno zaczęliśmy przygotowania. A teraz… to już historia, ale piękna historia, pełna wrażeń, niezapomnianych chwil, przeżyć, może nawróceń, a już na pewno wielkich postanowień. Jan Paweł II w „Liście o pielgrzymowaniu” napisał: „Przedsięwzięcia zewnętrzne mają sens tylko w takiej mierze, w jakiej są wyrazem głębszego zaangażowania, które dotyka ludzkich serc”. Z perspektywy tych niedawnych dla nas przeżyć pielgrzymkowych widzimy, że nasza wyprawa miała sens, bo poczuliśmy poruszenie serc.

Wcześnie rano 19 października 2010 roku wylądowaliśmy na lotnisku Barajas w Madrycie. Pełni oczekiwań, a może niepokojów – jak to będzie – opuszczaliśmy terminal lotniska już w asyście naszych przewodników. Ruszamy „na podbój” Półwyspu Iberyjskiego. Dla większości z nas było to pierwsze spotkanie z tym zakątkiem świata i Europy.

Pierwszy cel, to oddalone o ok. 1,5 godziny jazdy Toledo. Chwila wypoczynku w hotelu i czas ruszać na zwiedzanie. I cóż powiedzieć… Pierwsze zauroczenie. Niesamowite zabytki. Historia, która pozostawiła w architekturze, malarstwie, rękodziele swoje znamiona. Przenikanie się trzech kultur – chrześcijaństwa, judaizmu i islamu – to przykład na wspaniałe koegzystowanie. Aż pojawia się pytanie – dlaczego we współczesnym świecie nie można stworzyć tak harmonijnego życia ludzi różnych wyznań, różnych kultur? Co jeden zabytek, to piękniejszy. Aż trudno pojąć, że taka ich mnogość mogła zmieścić się na tak małym obszarze. Kroczymy starymi i wąskimi uliczkami, zachwycamy się wszystkim, co widzimy dookoła – kościół św. Jana Królewskiego, biała synagoga, kościół św. Tomasza i wspaniała katedra. O każdym z tych miejsc można pisać wielostronnicowe poematy. W każdym z tych miejsc można spędzić wiele godzin i jeszcze czuć niedosyt. Z Toledo żegnamy się następnego dnia uczestnicząc we Mszy św. w katedrze i podziwiając panoramę miasta z punktu widokowego.

Ruszamy w drogę. Przewodnik mówi nam, że warto marzyć, bo marzenia uszlachetniają i dają wiele radości, gdy się spełniają. Takim marzeniem jest niewątpliwie spotkanie z Panią Fatimską. I właśnie z Toledo podążamy prosto do Niej. A po drodze wspaniałe widoki, szczególnie te z La Manchy, gdzie z wiatrakami walczył Don Kichot. Cieszymy się, że nie jest to zwykła wycieczka, ale pielgrzymka. Czas w autokarze mija nam na wspólnym śpiewie, modlitwie, konferencji na temat objawień fatimskich. Dopiero wylądowaliśmy w Hiszpanii, a tu już tyle wrażeń i doznań. Przekraczamy granicę z Portugalią i nasze napięcie rośnie. Przecież już za chwilę staniemy przed obliczem Maryi z Fatimy. Co Jej powiedzieć? Z czym tutaj przybywamy? Jakie wiążemy z tym spotkaniem nadzieje? „O Maryjo, witam Cię, o Maryjo kocham Cię, o Maryjo pobłogosław wszystkie dzieci Swe”. Dotarliśmy szczęśliwie, teraz jest czas dla każdego z nas.

Stajemy późnym wieczorem w kaplicy Objawień, aby w tak wielu językach świata – polskim, angielskim, wietnamskim, chorwackim, niemieckim, francuskim, portugalskim, hiszpańskim, włoskim, rumuńskim i innych – usłyszeć „Zdrowaś Maryjo…” Czyż to nie jest cud, że Maryja potrafi zjednoczyć w tym miejscu ludzi z całego świata? Modlimy się, ale nade wszystko spoglądamy w oczy Matki. I od razu dostrzegamy, że są to oczy dobroci, współczucia, przebaczenia, ale i nadziei oraz otuchy. Ruszamy z procesją ze świecami i śpiewamy jak potrafimy, aby uwielbić Matkę Syna Bożego, Matkę każdego z nas. „W słonecznej światłości Najświętsza Panna, na ziemię zstępuje, jak zorza ranna”.

Kolejny dzień przynosi nam spotkanie z miejscem Objawień. Przewodnik przeprowadza nas przez miejsca ważne dla wydarzeń z 1917 roku. Stajemy na Cova da Iria, aby wczuć się w atmosferę tych dni, podczas których na tym miejscu Pani z Nieba rozmawiała z Łucją, Hiacyntą i Franciszkiem. Słyszymy, że z Objawienia Fatimskiego wypływają dla nas konkretne wskazania – modlitwa różańcowa, pokuta i zadośćuczynienie. Od potęgi modlitwy zależy zniszczenie zła na świecie. Modlitwa w pojedynkę ma sens, bo włącza się w nurt modlitwy całego Kościoła. Od szczerej pokuty zależy nie tylko moja świętość, ale także świętość całego Kościoła. A świętość – to najlepsze świadectwo o dobroci Bożej, to najlepsza zachęta innych do kroczenia drogą rad ewangelicznych. I w końcu zadośćuczynienie. Wynagrodzić krzywdy wyrządzone Bogu i ludziom. Stąd tak wielu z nas ruszyło na kolanach na pokutną ścieżką. Bazylika, kaplica Objawień, kościół Przenajświętszej Trójcy, pomniki, źródełko – to tylko otoczka. Dla nas najważniejsze jest przeżywanie orędzia fatimskiego. Dlatego z tym większą radością uczestniczymy codziennie w Mszy św. sprawowanej na miejscu Objawień, przy figurze Matki Bożej Fatimskiej.

Ale Fatima, to też inne miejsca, do których powinien dotrzeć pielgrzym. Niezapomnianym przeżyciem będzie dla nas Droga Krzyżowa, podczas której rozważaliśmy Boże Miłosierdzie. Kroczyliśmy ścieżkami, po których ponad dziewięćdziesiąt lat temu chodziły dzieci Fatimskie. Wśród jałowej ziemi, porośniętej cierniami, usłanej kamieniami rozważaliśmy drogę męki Jezusa; ale męki, która dała nam perspektywę życia u boku Mistrza. Wrażeniem dla nas było także dotarcie do miejsc objawień Anioła Pokoju – Loca de Cabeço i Poço do Arneiro. Tam nauczyliśmy się uwielbienia Trójcy Przenajświętszej. Zrozumieliśmy także, do jak wielkiego zadania zostały przygotowane dzieci. Udając się do domów rodzinnych Łucji, Hiacynty i Franciszka, na chwilę zatrzymaliśmy się w Valinhos – miejscu objawienia się Maryi w sierpniu 1917 roku. W Aljustrel ogarnęła nas zaduma nad zwyczajnym życiem rodzinnym dzieci. Normalne życie, pełne codziennych problemów, ale przepełnione rodzinną miłością i modlitwą. Nawiedzamy jeszcze kościół parafialny i miejscowy cmentarz, na którym pierwotnie Franciszek i Hiacynta byli pochowani. Teraz spoczywają razem z Łucją w bazylice w Sanktuarium. Czas szybko ucieka, a trzeba znaleźć jeszcze chwilę na osobistą modlitwę, zadumę, może postanowienia. Tak dobrze jest być blisko Maryi.

W kolejnym dniu korzystamy z tego, że Fatima położona jest blisko stolicy Portugalii. Wyjeżdżamy na cały dzień do Lizbony. Po drodze mijamy zamgloną dzielnicę EXPO ’98. Spotykamy się z zupełnie innym miastem. Na pierwszy rzut oka zaniedbanym, ale posiadającym wiele uroku. Alfama – dzielnica z surową we wnętrzu katedrą i kościołem św. Antoniego. I tu zaskoczenie. Dotychczas wszyscy znaliśmy tego Świętego jako Padewskiego, a okazuje się, że on jest Lizbońskim. Ale to chyba nie jest najważniejsze. Wspinamy się na wzgórze zamkowe św. Jerzego, aby stamtąd podziwiać wspaniałą panoramę stolicy. Z tej perspektywy jawi się ona nam w zupełnie innym świetle. Jakoś wypiękniała i zaczyna nam się podobać. Choć w dziejach przeszła wiele tragicznych chwil – chociażby trzęsienie ziemi z 1755 roku (pozostawiono ślady tej tragedii dla potomnych).

Czas ruszyć do największej atrakcji miasta – klasztoru Hieronimitów, ktόry oczarowuje nas od pierwszego wejrzenia. Już fasada klasztoru robi wielkie wrażenie. A kiedy przyjrzymy się z bliska, zadajemy pytanie, dlaczego teraz człowiek nie robi takich cudowności. Ktoś westchnął: „A co potomni będą oglądali po nas? Beton i szkło? O ile w ogόle przetrwają!”. Na zakończenie jedziemy na drugi brzeg Tagu, aby wjechać na cokół, na którym ustawiono figurę Chrystusa Króla na wzór tej z Rio de Janeiro. Cały ten kompleks jest sanktuarium Chrystusa Króla. Oprócz wspaniałych widoków na miasto i deltę Tagu uchodzącego do Atlantyku, mamy chwilę czasu na zawierzenie swoich spraw Królowi.

Wracamy do Fatimy, aby jak co wieczór odmówić z całym światem modlitwę różańcową i przejść w procesji ze świecami. To już ostatni wieczór. Tym bardziej staje nam się smutno. To, co do niedawna było marzeniem odchodzi w przeszłość. A może kiedyś znowu tu przybędziemy? Póki co cieszymy się, że nazajutrz odprawimy Mszę św. w miejscu Objawień na zakończenie naszego pielgrzymowania do Fatimy. Stąd wieziemy mnóstwo pamiątek – dewocjonalii – dla naszych najbliższych. Niech nam wszystkim przypominają te wspaniałe dni odnowy.

Ruszamy dalej. Na trasie pielgrzymowania kolejny przystanek. Punkt widokowy, z którego rozciąga się widok na stare miasto, kolebkę nauki – Coimbrę. Nawiedzamy kościół z relikwiami św. Elżbiety Portugalskiej i jedziemy do klasztoru sióstr karmelitanek. Chwila modlitwy i wspomnienie siostry Łucji, która tu spędziła dziesiątki lat poświęcając się modlitwie i pokucie. To taki ostatni fatimski akcent na naszej drodze. A później czas nawiedzić najstarszy uniwersytet portugalski z cudowną biblioteką i kaplicą św. Marcina. Samemu chętnie by się postudiowało w tych wiekowych murach. Nowa i stara katedra, kościół św. Krzyża, czas wolny – dopełniają wrażeń w tym kolejnym mieście. I trzeba przyznać, że samo położenie – wśród licznych wzgórz – atmosfera miasta zrobiły na nas także spore wrażenie. Chciałoby się tu pobyć nieco dłużej, ale czas ruszać dalej, do św. Jakuba Apostoła.

Po drodze dowiadujemy się wielu spraw – z historii, z tradycji, ze współczesności. Zapoznajemy się także z postacią Apostoła Jakuba (po hiszpańsku Santiago) i z historią opowiadającą o sprowadzeniu Jego relikwii do dzisiejszej Composteli. Mamy ogromne szczęście. Udajemy się do sanktuarium Jakubowego w roku świętym. Miesiąc po nas będzie modlił się u grobu Jakuba papież Benedykt XVI. Przygotowania możemy już dostrzec, zwiedzając sanktuarium następnego dnia. Czyż to nie wielki przywilej, że będziemy mogli przejść przez drzwi święte (otwierane w roku, w którym wspomnienie św. Jakuba – 25 lipca – przypada w niedzielę). Katedra robi na nas wielkie wrażenie. Zresztą miasto także. Miasto jak z bajki. Nawet padający deszcz dodawał uroku. Bierzemy udział w międzynarodowej Mszy św. odprawianej przez lokalnego Arcybiskupa. W koncelebrze nasi duchowi opiekunowie pielgrzymki. Wielość narodowości dawała poczucie jedności Kościoła. To, że Kościół jest powszechny, odczuliśmy w tym miejscu niezwykle mocno.

Ale to, co każdy z nas czuł, gdy obejmował figurę św. Jakuba, o co prosił, gdy klęczał przy relikwiach Świętego, to pozostanie… tajemnicą.

Święty Jakubie Apostole – módl się za nami!

Chcemy stać się apostołami współczesnego świata. Naucz nas apostolstwa, do którego zostaliśmy wezwani poprzez chrzest św. Dodawaj nam sił, abyśmy w swoich środowiskach umieli świadczyć o Chrystusie, abyśmy nie byli pełni obaw w głoszeniu prawd Bożych.

Czas się pożegnać i z tym miejscem, ale jeszcze wiele przed nami. Docieramy do Salamanki. Co miasto, to piękniejsze. Styl plateresco, churrigueresco i wiele innych, trudnych nazw nie sposób zapamiętać, ale piękno miasta pozostanie w pamięci na wiele lat. Wspaniały plac główny (Plaza Mayor), cudowne kamienice mieszczańskie. Zachwyt nad fasadą uniwersytetu. Dowcipny wykonawca umieścił żabę w licznych detalach zdobiących tę fasadę. Była to zemsta za nie otrzymanie wynagrodzenia. Teraz – atrakcją dla turystόw stało się szukanie tej żaby, bo ponoć znalezienie jej przynosi szczęście.

Jeszcze jedna postać Kościoła Katolickiego pojawiła się na naszym pielgrzymim szlaku. Nawiedzamy Alba de Tormes i Avilę – miejsca związane ze św. Teresą. Jak się dowiadujemy była mistyczką, reformatorką i doktorem Kościoła. Jej działalność uzdrowiła karmelitańskie życie zakonne w Hiszpanii. Ale nie tylko karmelitańskie. Nauczyła wszystkich, także nas, jak żyć Chrystusem i w Chrystusie. Będąc w tych miejscach czuło się ducha kontemplacji Boga. I jak na tym szczycie świętości naśladować Teresę? Czy ja – zwykły śmiertelnik – potrafię to czynić? Odpowiedzi nie trzeba było długo szukać. Każdy z nas mógł uświadomić sobie, że świętości nie można się nauczyć, nad nią trzeba pracować, ją trzeba zdobywać, świętość należy pielęgnować. Mamy poczucie, że wówczas spełnią się słowa napisane przez św. Teresę: Dla kogo Chrystus jest przyjacielem i wielkodusznym przewodnikiem, ten wszystko potrafi znieść. Jezus sam przychodzi z pomocą, dodaje sił, nie opuszcza nikogo, jest prawdziwym i szczerym przyjacielem”.

Senne miasteczko Alba de Tormes dało nam możliwość odprawienia mszy przy relikwiach Świętej, natomiast otoczona XI-wiecznymi murami Avila zachwyciła swoim bogactwem architektury romańskiej. Kilkadziesiąt budowli w tym stylu stanowi raj dla wielbicieli tej epoki, a dla nas było to niesamowite doznanie estetyczne. Wielu z nas zakochało się w tym mieście i słychać było słowa – co miasto, to ładniejsze.

Przez gόry Kordyliery dojeżdżamy do Madrytu. To już ostatni przystanek na naszym szlaku. Miasto huczne, miasto życia, miasto dla wszystkich ludzi świata. Przemierzamy sztandarowe turystyczne szlaki – Muzeum Prado, Pałac Królewski, Katedrę Almudeny, liczne place – m.in. Mayor, Puerta del Sol, Hiszpański, Oriente. Podziwiamy miasto Habsburgów i Burbonów. Wtapiamy się w tłum rozbawionych ludzi, choć to środek tygodnia. Ale przecież dla Hiszpanów najważniejsza jest zabawa i drugi człowiek, a nie gonitwa za pracą i pieniędzmi. Choć aż tak bardzo nie chce nam się w to wierzyć.

Trudno powiedzieć, które miejsce wywarło na nas największe wrażenie? Niemniej najważniejszy był duch pielgrzymki. Stworzyliśmy wspaniałą rodzinę pielgrzymkową, z którą trudno było się rozstać.

Dziękujemy Kołu Przyjaciόł Fundacji Jana Pawła II w Nowym Jorku, za zorganizowanie pielgrzymki. Prezesowi Panu Mieczysławowi Pająkowi i całemu Zarządowi za podtrzymywanie jedności. Nam wszystkim za to, że byliśmy razem. Obyśmy spotkali się na kolejnych pielgrzymkowych szlakach.

I na zakończenie słowa Ojca Świętego Jana Pawła II:

Przejście w duchu modlitwy z jednego miejsca czy miasta do drugiego, poprzez przestrzeń w szczególny sposób naznaczoną Bożym działaniem, nie tylko pomaga nam przeżywać nasze życie jako wędrówkę, ale ukazuje nam plastyczny obraz Boga, który poprzedza nas i idzie przed nami, który sam podjął wędrówkę drogami człowieka i nie spogląda na nas z wysoka, ale stał się naszym towarzyszem drogi.

Pielgrzymi szlak – Ks. Jarosław – 2010 r.

Posted on: December 4th, 2010

Utarło się takie powiedzenie: podróże kształcą. I jest to niewątpliwie prawda. Pielgrzymka z Fundacją JPII do Hiszpanii i Portugalii potwierdza powyższe stwierdzenie. Kiedy znajomi i przyjaciele pytają mnie po powrocie : „Jak było?”, zastanawiam się czy potrafię oddać bogactwo tych zwiedzanych miejsc i chwil tam spędzonych. Odpowiedź, że było fajnie, nie oddaje klimatu najkrótszej chwili tej pielgrzymki.

Muszę zaznaczyć, że o wyjeździe do Matki Bożej z Fatimy marzyłem od dawna. I chociaż misyjny charakter mego życia pozwolił mi widzieć wiele miejsc na wielu kontynentach to jednak wyjazd do fatimskiej Matki budził w moim sercu wiele emocji. Kiedy jeszcze posługiwałem tubylczej ludności w Republice Demokratycznej Kongo wraz z Siostrami Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, w bezradności naszych ludzkich wysiłków i braku pozytywnych efektów naszej apostolskiej pracy, postanowiliśmy zorganizować akcję nawiedzenia figurki fatimskiej Madonny w każdej rodzinie należącej do naszej misji. I trudno nie zapomnieć zaskakującego efektu. Liczne nawrócenia, a także bardzo konkretne zobowiązania wobec Boga np. zawierane sakramentalne związki małżeńskie w regionie zdominowanym przez poligamię czyli wielożeństwo. Oczarowany interwencją Matki z Fatimy zapragnąłem odwiedzić miejsce Jej objawień w Portugalii.

Nie ukrywam, że wydarzenia związane z zamachem na życie Ojca św. JPII i jego wdzięczność za ocalenie życia właśnie Pani fatimskiej, spotęgowały w moim sercu pragnienie spotkania się z Nią w tym szczególnym miejscu. Ale życie tak się układało, że nie było nigdy okazji, aby pojechać do Fatimy. Bóg jednak sam wybiera odpowiedni czas, aby błogosławione marzenia się ziściły.

Uczciwie muszę się przyznać, że nie lubię zwiedzania w grupie, a tym bardziej, gdy jest to miejsce mego pielgrzymowania. Bardzo mi potrzeba niezależności w zorganizowaniu mojego czasu na przeżycie duchowego spotkania. Dlatego z mieszanymi uczuciami wyjeżdżałem na tę pielgrzymkę z jednej strony – radość z realizowania moich marzeń, a z drugiej strony niepokój, żeby nie zmarnować tego wyjątkowego i niepowtarzalnego czasu na rzeczy drugorzędne. Uspokojenie moich obaw przyszło już w samolocie w drodze do Madrytu. Moja towarzyszka podróży, p. Maria, w rozmowie dała mi odczuć, jak bardzo jej zależy na duchowym wymiarze tej pielgrzymki. Chwała Panu! Tego potrzebowałem. Ale to nie koniec pozytywnych odczuć. Jestem niezmiernie wdzięczny ks. Piotrowi ze Zgromadzenia Księży Pallotynów oraz p. Krystynie, mieszkającej od 30 lat w Hiszpanii, za profesjonalny styl odkrywania przed nami historii, tradycji, kultury i bogactwa duchowego miejsc naszego pielgrzymowego szlaku. Precyzyjne „wyłuskiwanie” prerełek tych niesamowitych miejsc kształtowanych w historii przez wpływy żydowskie, mauretańskie i chrześcijańskie, pozwalały poznać więcej, oczyma wyobraźni przenieść się w tamtą epokę i co najważniejsze uwolnić się od schematów myślenia, że Hiszpania to tylko corrida, wino Rioja i ewentualnie klub piłkarski Real Madryt.

Niewątpliwie kiedy wjeżdżaliśmy do Fatimy śpiewając : „O Maryjo witam Cię…”, rozpoczynał się wyjątkowy czas, którego owoce poznamy jeszcze w przyszłości. I można tylko zadać sobie pytanie: kto kogo witał? Jestem przekonany, że Ona na nas czekała znając sekrety naszych serc. Przychodzi mi na myśl scena z Nowego Testamentu – Przemienienie na górze Tabor, kiedy to uczniowie zauroczeni tą chwilą Bożej chwały zaproponowali rozbicie namiotów, aby zostać jak najdłużej w tym miejscu. Każda chwila u Fatimskiej Pani była radością niewypowiedzianą. Oh ! jakby się chciało zatrzymać czas i kalendarz. Modlitwa w różnych językach świata, ale to nie biblijna wieża Babel, gdzie egoizm oddalił ludzi od siebie. U Matki Fatimskiej każde „Zdrowaś …” bardziej nas łączyło w solidarności chrześcijańskiej rodziny jaką jest Kościół.

Czy mogłem sobie wyobrazić w najśmielszych snach, że pobyt w sanktuarium św. Jakuba Wielkiego, Santiago de Compostela będzie związany z łaską roku świętego tego miejsca? A jednak! Kiedy zwyczajowo obejmowałem figurę św. Jakuba zmierzając do jego grobu, to szepnąłem mu do ucha: Dzięki wielkie, za dar łaski!

Kiedy póżniej spacerując uliczkami starego miasta czekałem, aby pójść do katedry na Mszę św., miałem się przekonać o Bożym działaniu. Podszedł do mnie może osiemnastoletni chłopak i ku memu zdziwieniu poprosił mnie, czy mógłby się wyspowiadać. Nie spowiadałem jeszcze nigdy pod arkadami kamienic, ale Boże pomysły już niejednokrotnie mnie zaskoczyły. Zawsze będąc świadkiem działania Bożego Miłosierdzia tego sakramentu, klimat tego spotkania z Bogiem onieśmiela mnie i uczy pokory. Kiedy spowiedź się skończyła, usłyszałem szczere wyznanie:”Proszę księdza czuję, że Bóg pragnie, abym poszedł drogą Chrystusowego kapłaństwa, dlatego jestem dzisiaj tutaj. Dziękuję, że ksiądz znalazł dla mnie czas!” W tym momencie wierzcie mi, jeszcze raz chciałem pobiec do św. Jakuba i go uściskać.

Pewnie, że można byłoby zatrzymać się nad zachwytem wyjątkowego smaku iberyjskiej szynki, nad pięknem i dostojeństwem tańczących flamenco, nad niepowtarzalnym pieknem dzieł Francisco J. de Goya, El Greco z muzeum Prado, ale lecąc w kierunku Nowego Jorku przeglądałem mój notatnik „zapisków pielgrzyma” i dziękowałem Bogu za każdą osobę, z którą przeżyłem szczęśliwy czas „dotknięcia łaski”. Tu reguły matematyczne nie mają zastosowania, to co stało się moim duchowym ubogaceniem jest niewymierne. Chociaż czas pielgrzymki minął, to chwile pielgrzymich doznań wciąż są żywe w moim wnętrzu. Sami więc widzicie, że odpowiedź na pytanie: Jak było? Fajnie? – nie oddaje kompletnie tamtych chwil i miejsc. A może jeszcze kiedyś tam powrócę…. Hasta la vista! Do zobaczenia!

Ks. Jarosław Lawrenz CM